W książce "Moje życie, mój czas" autorstwa Pani Marii ze Zdziechowskich Sapieżyny kilkrotnie wspominana jest bardzo ciekawa postać kucharza ze Spuszy - Cydzika, który pracował tam na pewno w 1934 roku. W książce autorka opisała kilka sytuacji zwiążanych z kucharzem Cydzikiem, między innymi że szkolił się w Rosji za cara i rzekomo był kucharzem u jakiegoś kniaźia (w co autorka mu nie wierzyła) oraz, że uratował ją oraz jej rodzinę. Niestety autorka nie podała jego imienia. Może ktoś z przekazów rodzinnych wie o nim coś więcej ?
Z przekazów mojej rodziny słyszałem, ze jeden Jurowski od księcia Sapiehy zakupił czy wręcz otrzymał ziemię w folwarku Chwieńkowo na bardzo korzystnych warunkach. Przyczyną tak korzystnej oferty było to, że Jurowski zapewne w okresie wojny bolszewickiej księcia Sapiechę ukrył. Podejrzewam więc, że Sapiehowie znali wiele osób pochodzących z naszych okolic, bardzo możliwe więc, że kucharz urodził się w jednej z nich, może nawet z samych Cydzikach.
Tutaj fragment książki z komentarzem pochodzącym ze strony
http://dakowski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=6431"Gdy 17 września 1939 roku Maria ze Zdziechowskich Sapieżyna próbowała opuścić swój dom w Różanie, wraz z całą rodziną, służącymi i ich rodzinami, których zamierzała wziąć pod opiekę - tak samo jak własne dzieci i krewnych w realiach przymusowej wojennej tułaczki, nagle przed domem pojawiła się grupa nieznanych cywili.
"Kątem oka zobaczyłam wymierzone w nas pistolety! Kilku uzbrojonych ludzi szło ku nam aleją". Najpierw zaczęła krzyczeć: "Cokolwiek zrobicie, zostawcie dzieci w spokoju!... Nie rozstrzeliwuje się dzieci!".
Nieznośną ciszę, która nastąpiła potem, przerwał nieoczekiwanie ciepły, spokojny głos. To był stary sługa, kucharz Cydzik, ubrany w wykrochmalony, biały fartuch i kucharską czapkę. Zaprosił tych ludzi do domu, ofiarowując im wino i wódkę, jedzenie, ubrania, strzelby - wszystko, co chcieli i mogli zabrać". Słuchali go przez chwilę w milczeniu i następnie - z jakichś niepojętych powodów - ci, którzy przyjechali zabić na oczach wsi gospodynię tego domu, i w ten sposób ustanowić tu nowy bolszewicki porządek, pozwolili jej, wraz z bliskimi, bezpiecznie opuścić Różanę."