Działalność Akowców w Grodzieńskim – Przewałka. Wspomnienia z nieludzkiej ziemi

Zaczęty przez Lukash, Październik 19, 2023, 11:34:14 PM

Poprzedni wątek - Następny wątek

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Lukash

Szukając przodków ze strony mojej babci Bronisławy Piesik z domu Autuchiewicz znalazłem kilka źródeł, które po połączeniu dały mi obraz tego co się działo po 2 Wojnie Światowej w okolicy wsi mojej babci czyli Kraśne w parafii Porzecze. Większość informacji zdobyłem dzięki książce Działalność Akowców w Grodzieńskim – Przewałka. Wspomnienia z nieludzkiej ziemi" - Jan Łopacińskiego. Niestety nie znalazłem miejsca gdzie można kupić tę książkę, na szczęście w Books Google można zapoznać się z fragmentem, który chciałbym tutaj zamieścić.



---------------------------------------------------------------------------------------------------

Przedstawiam tu relację członka oddziału leśnego pod dowództwem "Samotnego", Nadziejki Szymona ps. Tęcza, urodzonego we wsi Łosiewo w gminie Porzecze, powiat Grodno a obecnie mieszkającego w Jaworznie.
Oddział Samotnego składał się z ośmiu ludzi. Siedmiu mężczyzn i jednej kobiety, pani Szawelskiej Bronisławy ps, ,,Sacharyna" z Przewałki. Stacjonował w okolicy wsi Krasne, w lesie na bagnach i trzęsawiskach, w lecie nie do przebycia.

 
 Działali w promieniu 30-40 km, ale kiedy teren ich został nasączony masa wojska szpiclami zmuszeni byli  ograniczyć swą działalność. W tym czasie nie dawali żadne znaku życia, maskując wszelkie ślady po sobie. Musieli  przetrwać ten kryzysowy okres i doczekać odpowiedniej chwili,    by zadziałać ponownie. I  wtedy w dniu 17 stycznia 1950 r., zostali zdradzeni  przez własnego łącznika, Andruszkiewicza ze wsi Krasne. O  świcie naprowadził on masę wojska sowieckiego, którzy okrążyli  barak zbudowany z żerdzi i mchu i ustawili się nieopodal z automatami i karabinami maszynowymi gotowymi do strzału. Wrzeszczeli na całe gardło: "Bandyci, wychodzić natychmiast, bo otwieramy ogień z broni maszynowej". Powstało zamieszanie z racji niespodziewanego zajścia. Nikt nie wiedział co robić, bo walka z przeważającą siłą wroga nie miała sensu. Będąc w sytuacji bez wyjścia dowódca ,,Samotny" przeprowadził szybką analizę sytuacji. Zachowując zimną krew, spalił wszystkie dokumenty. Tym co chcieli, pozwolił wyjść z baraku i poddać się Sowietom. Partyzanci wchodzili na zewnątrz z podniesionymi do góry rękami a sowieci strzelali po rękach z automatów. W ten sposób zostali ranni żołnierze ,Rysiak" i "Żbik", których potem sądzono na karę śmierci i wyrok wykonano. Sowieci strzelali do partyzantów bardzo chaotycznie, gdyż przy okazji ranili swoich żołnierzy, którzy okrążali barak z drugiej strony. Wyprowadzonym partyzantom kazano paść. twarzą do ziemi, a wtedy sowieci rzucili się na nich, bijąc, kopiąc i depcząc ich buciorami.

Z baraku wyszło pięciu partyzantów, a pozostali trzej sami siebie uśmiercili. Dowódca oddziału "Kowadło" - "Samotny" strzelił sobie z pistoletu w usta, "Iskra" pochodzący z Łuszniewa, strzelił sobie pod brodę, a "Benek" rozerwał się granatem. Trzem nieżywym,żołnierzom AK zaczepiono sznury do nóg, a czerwoni żołdacy wlekli ich z bagna na stały ląd przez około 2 km do drogi, podczas gdy ich głowy tłukły o zamarznięte kępy i krzaki. Natomiast żywych partyzantów pędzono z rękoma założonymi na głowę bijąc ich i opluwając, nie skąpiąc przy tym rosyjskiej "łaciny", jakby byli najgorszym elementem.

Żywymi z tego oddziału wyszli: Nadziejko Szymon ps. "Tęcza", Maziuk ps "Piłsudski" i jego syn, Rysiek ps. "Ryś" żołnierz o pseudonimie  "Żbik", którego nazwisko nie jest znane
oraz pani Szawelska Bronisława ps. "Sacharyna". "Żbika" i "Rysia" zasądzono na karę śmierci i stracono, a pozostali otrzymali po 25 lat łagrów. Nadziejko
Szymon ps. "Tęcza" odbywał swój wyrok w kopalni węgla w Workucie do września 1958 roku. Był prawdopodobnie jedynym, który ocalał z oddziału "Kowadło" - "Samotny".
Według relacji Jurkanisa Jana, zamieszkałego po wojnie w Kwidzynie, dowódca "Samotny" nazywał się w rzeczywistości Stasiewicz Ziutek. Znał on go osobiście i spotykał się  z nim kilkakrotnie w tamtym okresie. Stasiewicz był synem kowala z Porzecza, dlatego przybrał pseudonim "Kowadło". Jedyną kobietą była Szawelska Bronisława ps. "Sacharyna" z Przewałki, szef wywiadu 5-tej kompanii Druskienniki od 1944 r.

W tym czasie, już nie wojował a jedynie ukrywał się dla przetrwania oddziałek czterech ludzi pod dowództwem Burby ps. Skoczek ze wsi Hołowieńczyce koło Sopockin. O tym oddziałku brak dokładnych danych, gdyż szalał wtedy niesamowity terror NKWD: każdy unikał nie tylko polskich organizacji, takich jak AK lub WIN, ale nawet mowy polskiej.  Obawiano się zdrady i prześladowania i nie wierzono nikomu, nawet własnym łącznikom. Liczono tylko na własne siły, spryt, umiejętność no i szczęście.
W 1953 r., bolszewicy odkryli również i ten oddziałek. Wszystkich czterech członków oddziałku rozstrzelano na miejscu, a dowódcę Burbę ps. "Skoczek" zabrano i przywieziono do Grodna. Tam na placu Stefana Batorego, przemianowanego na Sowieckaja Plaszczad, przywiązano do niemal nagiego do słupa, a w każdy otworek - usta, nos, uszy, czy nawet oczy - nawtykano niedopałków papierosów. PRzechodzący obok bolszewicy charkali i opluwali ciało przywiązanego do słupa dowódcy oddziału AK "Skoczka" ze wsi Hołowieńczyce. Oficjalnych wiadomości o tym fakcie brak. Nikt wtedy nie wierzył w akcję Armii Krajowej ani w odbudowę Wolnej i Niepodległej Polski. :Ludzie byli przekonani w zwycięstwo bolszewizmu na wieczne czasy. A dzisiaj po latach, trudno znaleźć jakiegokolwiek świadka tych wydarzeń. Ten barbarzyński wyczyn zademonstrować miejscowej ludności siłę i spryt NKWD, które ujęło i rozstrzelało ostatniego bandytę AK na Ziemi Grodzieńskiej.
---------------------------------------------------------------------------------------------------


To co się jeszcze dowiedziałem to, fakt że pomagał im mój krewny Witold Autuchiewicz, który za pomaganie AK otrzymał on i cała jego rodzina 10 lat ciężkich robót i również  został wysłany do kopalni w Workucie. Po powrocie do domu we wsi Kraśne w 1956 roku okazało się, że cały majątek został skonfiskowany i wywieziony. Obecnie na zdjęciach satelitarnych nie widać nawet, że ta wieś istniała a w roku 1921 Mieszkało tam 59 osób i było 8 budynków mieszkalnych. W całej historii najbardziej nie mogłem zrozumieć, że kilka lat po wojnie, jedynie za pomoc AK można było dostać wysoki wyrok w trudnych warunkach i mieć odebrany cały majątek.
Historia Witolda kończy się w taki sposób, że wyjeżdża do Sopotu gdzie mieszka przy samym molo, żeni się z wdową po swoim bracie i dożywa sędziwego wieku 88 lat.

Źródła:
1. Działalność Akowców w Grodzieńskim – Przewałka. Wspomnienia z nieludzkiej ziemi" - Jan Łopaciński. https://books.google.pl/books?id=ruL_BgAAQBAJ&pg=PA114&lpg=PA114&dq=&ots=sbQaXZJCk7&sig=ACfU3U1hBKDxRJYxollR_TiLvuuAs0CcIg&hl=en&sa=X&ved=2ahUKEwjuwu2a9veBAxWGGRAIHaMNBrsQ6AF6BAggEAI#v=onepage
2. Wieś Kraśne https://pl.wikipedia.org/wiki/Kra%C5%9Bne_(rejon_grodzie%C5%84ski)
3. Witold Autuchiewicz życiorys i dokumenty - https://zbioryspoleczne.pl/api/files/view/180792
4. Szymon Nadziejko ps. "Tęcza" -  https://zbioryspoleczne.pl/api/files/view/186862